
Gdy tylko wpiszesz w wyszukiwarkę frazę “czy moja firma potrzebuje logo”, wyświetli ci się niezliczona ilość stron i blogów, na których poruszono ten temat. Królują wśród nich publikacje na blogach agencji brandingowych lub firm graficznych, w dalszej kolejności pojawiają się specjaliści od marketingu, a gdzieś na samym końcu graficy-freelancerzy. Wiesz, co łączy zdecydowaną większość tych ludzi?
To, że mówią jednym głosem: Twoja marka potrzebuje logo. Zawsze. Wszędzie. Bo dzięki temu zapadnie w pamięć, bo będzie rozpoznawalna, bo klient od razu będzie wiedział, z kim ma do czynienia. Bo logo to reprezentacja twojej marki. Bo logo to najważniejszy znak firmowy.
A ja wsadzam kij w mrowisko i przerywam ten łańcuch. Mówię głośno: gówno prawda. Twoja marka wcale nie musi mieć logo. I tak, może na tym stracę. Jestem graficzką, a może w tej chwili mój potencjalny klient mknie po swój projekt do konkurencji, ale trudno. Zaryzykuję, bo chcę, żeby w internecie przestały pojawiać się bezsensowne grafiki i żeby twoja marka zajęła się tym, co naprawdę dla niej ważne.
Duże marki, małe logo
Jest w polskiej sferze internetowej sporo dużych marek, których logo w ogóle nie kojarzysz. Nie wierzysz? To sprawdźmy: logo Pani Swojego Czasu – znasz? Pewnie nie. Logo Worqshop – też nie kojarzysz? Paweł Tkaczyk? Michał Szafrański? No właśnie.
Wszystko dlatego, że w dobie internetu, marketingu online, blogów, instagramów i facebooków to wielke, hołubione logo wcale nie jest aż takie ważne, aby twój odbiorca cię rozpoznał i zapamiętał. Logo to tylko znak graficzny, który dziś bardzo łatwo ginie pod falą zdjęć, banerów i tekstów, pojawiających się na wszystkich platformach co dziesiętną sekundy. No i ludzie w internecie wcale nie chcą widzieć znaczka. Chcą poznać TWOJĄ markę, a nie jakąś tam markę z czerwonym kwadratem. Co to oznacza? Że musisz pokazać ludzką twarz, a nie zasłaniać się drogim projektem graficznym.
Co zamiast logo?
Skoro być może twoja marka nie potrzebuje logo i jest spora szansa, że to nie ono będzie cię wyróżniać z tłumu w mediach społecznościowych, to pojawia się pytanie: co w zamian? Coś przecież trzeba mieć. Jakąś stałą, do której można się odwołać. Jakiś wyznacznik, że to, co właśnie widzi odbiorca, jest związane z twoją konkretną marką.
kolorystyka
Charakterystyczne kolory marki, powtarzające się we wszystkich kanałach jej komunikacji, a także na produktach, to jeden z dobrych sposoób na rozwój bez logo. Kojarzysz Podróż Odbytą? Mają bardzo charakterystyczną kolorystykę: krzykliwe, mocno nasycone barwy, zestawione w charakterystyczną paletę. I to się sprawdza! Do tego stopnia, że ich obserwatorzy co rusz przysyłają im zdjęcia przypadkowych rzeczy czy obiektów z komentarzem: “Patrzcie, Wasze kolory”.
No dobra, ale dlaczego to jest takie ważne? Dzięki kolorom możesz osiągnąć to, że odbiorca, potencjalny klient myśli o twojej marce nawet w nietypowych sytuacjach: na przykład na widok kolorowej poduszki na kanapie w Ikei. Pomyśl, o ile łatwiej wspomni twoją markę, gdy sytuacja nie będzie przypadkowa, a rzeczywiście dotknie sfery, którą się zajmujesz.

motyw przewodni
Motyw przewodni w identyfikacji wizualnej marki to ważny punkt. Nie tak łatwo jest go wybrać, a jeszcze trudniej kurczowo się go trzymać, ale zdecydowanie warto. Dzięki temu fotografie i grafiki, trafiające do internetu, łatwiej będzie skojarzyć z konkretną marką. Trudniej jest co prawda osiągnąć efekt kojarzenia twojej marki w przypadkowej sytuacji, ale jest spora szansa, że wśród kilku zdjęć na instagramie twój odbiorca bez problemu rozpozna twoje. A to już coś – bo skoro je rozpoznał, to znaczy, że twoja marka tkwi gdzieś tam w jego głowie.
Dobre przykłady użycia motywu przewodniego znajdziesz u Oli Foryś, która swoją identyfikację oparła na motywie zasuszonych kwiatów. Inny przykład godny polecenia, to rozwijająca się marka Kreska jak się patrzy – nie znajdziesz u niej zdjęcia bez malowanych literek.
Twoje produkty lub twarz
Najbardziej charakterystycznym elementem wizualnym każdego człowieka jest jego twarz. Chyba się zgodzisz?
Jeśli masz markę osobistą, nie ma co się oszukiwać – świetnym jej wyróżnikiem na rynku będziesz ty. Dlaczego? Bo nie ma szans, żeby inną markę reprezentowała dokładnie taka sama buzia.
Nie lubisz się pokazywać? Nie szkodzi. Produkty twojej marki też są przecież niepowtarzalne (bo są, prawda?). Tutaj jest jednak jeden haczyk: produkty jako element charakterystyczny marki są super, jeśli… są spójne i charakterystyczne. Tylko wtedy pozwalają na to, by odbiorca połączył je w głowie w pewną całość, którą jest twoja marka.
Jeśli dotąd twoje produkty niewiele miały ze sobą wspólnego, przemyśl kwestię motywu przewodniego. Pokazanie całkowicie odmiennych rzeczy zawsze w towarzystwie tego samego kubka czy notesu to może być dobre rozwiązanie.
Fajną identyfikację opartą na produktach ma na przykład Tea Cuppiest – kubeczki, które ręcznie malują, są do siebie podobne pod względem estetyki, łatwo więc skojarzyć je z konkretną marką.
charakterystyczny sposób komunikacji
Zawsze z wulgaryzmami? Zawsze stonowanym głosem? Zawsze rozpoczynając od tego samego słowa?
Sposób mówienie i pisania do twoich odbiorców też może cię wyróżnić. Oczywiście w dobie marketingu online dużo łatwiej jest przebić się do publiczności za pomocą wrażeń wzrokowych niż słuchowych, ale to drugie też nie jest niemożliwe. Spójrz chociażby na Olę Budzyńską, czyli Panią Swojego Czasu. Krzyczy, mówi “dupa”, tańczy, zwraca się do swojej publiczności zawsze per “kobiety”, robi głupie miny. I w sumie nie ma innego wyznacznika swojej oryginalności: ani logo nie jest specjalnie ważne, ani kolorystyka już nie taka spójna. Da się? Ano da.
Innym fajnym, choć mniej znanym przykładem, jest Daria, właścicielka marki My Decoria, która każdą swoją wypowiedź oraz sporą część tekstów pisanych rozpoczyna od słów “Hejka dziewczynki!”. Może mi się nie podobać taki sposób mówiania do klienta, ale zaręczam ci: jeśli zobaczę w internecie jakikolwiek tekst, który rozpocznie się od tych słów, od razu pomyślę o tej marce.

Mieć logo czy nie mieć?
Oto jest pytanie. Na które nie ma jednej odpowiedzi. Choć w sumie jest. Brzmi: to zależy.
Zanim podejmiesz decyzję, zastanów się, jaką funkcję ma mieć logo.
- Czy ma sprawić, że twoja marka będzie się wyróżniać na półkach w sklepie stacjonarnym? Tu może zamiast logo lepiej sprawdzi się opakowanie w ciekawych kształcie czy kolorze?
- Czy ma sprawić, że ktoś, kto dopiero odkrywa twoją markę, od razu będzie wiedzieć, czym się ona zajmuje? Może w takim razie nie logo, ale nazwa powinna to określać?
- A może ma być znakiem wodnym na zdjęciach twojego autorstwa? Może więc logo to będzie po prostu twój podpis?
I jeszcze słowo na koniec: ten artykuł nie powstał po to, żeby zniechęcić cię do logo. W wielu przypadkach jest ono przydatne, a czasem wręcz niezbędne, aby twoja marka rozwijała się zgodnie z zaplanowaną strategią. Chcę tylko przestrzec cię przed inwestowaniem czasu i pieniędzy w znaczek, który być może wcale nie jest tak ważny, jak dotąd próbowano ci wmówić. Mam nadzieję sprawić, że czas na rozwój twojej marki naprawdę zosyanie przeznaczony na jej rozwój, a nie zmarnowany na niepotrzebne działania.
Aha, jeszcze jedno: jeśli twoja marka rzeczywiście potrzebuje logo, nie rób go w Canvie na bazie gotowego szalonu. Trochę głupio “wyróżniać się” znaczkiem identycznym jak twoja konkurencja, prawda? Lepiej zamów projekt grafiki, która rzeczywiście będzie charakterystyczna i spełni rolę, jaką dla niej zaplanowałaś.
Pingback: Kobiety o biznesie – przegląd blogów biznesowych cz. 5 – ALLEbiznes.pl